30 stycznia zmarł Zbigniew Kurtycz. Media tylko o tym napomknęły. Postać mało znana, choć to właśnie Kurtycz jako pierwszy zaśpiewał wielki przebój "Cicha woda" do tekstu Ludwika Jerzego Kerna. Niebywałe, że po latach ta piosenka wciąż ma tę samą żywiołowość i energię. Co by nie mówić, to jeden z evergreenów polskiej muzyki rozrywkowej, do dziś chętnie cytowany. Ze znanymi utworami jest tak, że osiągają swoją popularność w oderwaniu od artysty. Założę się, że wiele osób znakomicie kojarzy tytuł "Cicha woda", nazwisko artysty – już niekoniecznie. Na Festiwalu Polskiej Piosenki Opole'79 Kurtycz z właściwą tylko jemu elegancją i wdziękiem tak zaśpiewał swój szlagier:
Wprawdzie dla szerszego grona odbiorców był artystą tylko jednego przeboju, jego repertuar obejmował również utwory jazzowe i swingowe. Mówi się o nim jako o współprekursorze tych gatunków muzycznych w Polsce. Ja odgrzebałem taki oto swingiem i rock'n'rollem przesiąknięty, zabawny numer:
Od 1966 roku występował razem z żoną Barbarą Dunin. Współpracował z Polskim Radiem, brał udział w legendarnym "Podwieczorku przy mikrofonie". Nagrał kilka płyt.
Znamienne, że dziś po wpisaniu w wyszukiwarce frazy 'cicha woda', jako pierwszy pojawia się song duetu Donatan i Cleo. Idzie nowe – czy zawsze lepsze?