Najnowsze
Sam siebie zaskoczyłem wyborem tego albumu jako najlepszego w listopadzie. Mówią, że serce nie sługa – bezczelnie skradła mi je Charlotte Gainsbourg. Ceniłem ją jako aktorkę, nigdy jednak nie słuchałem jej autorskich płyt. Ostatnio coraz rzadziej zdarza się tak, by jakiś album oczarował mnie od pierwszego dźwięku i by ta ekscytacja trwała do jego końca. A na "Rest" nie ma ani jednego słabego momentu. Pochłaniam ten album raz za razem i ciągle mi mało.
Na początek paradoks. Choć wszystkie kompozycje są niepokojące, wyzwalają w słuchaczu – nie wiedzieć czemu – coraz większą ochotę, by się w nie mocniej zagłębić; w swojej pozornej nieprzystępności dostarczają pewnego rodzaju perwersyjnej przyjemności. To coś w rodzaju uzależnienia – dawkujesz sobie tę płytę po raz kolejny i kolejny. Może dlatego, że jest tak inna? Smutna, nostalgiczna. A jednocześnie kojąca.
Utwory zyskują wespół z klipami – obejrzyjcie te do singlowych "Rest" and "Deadly Valentine". To artystyczne perełki.
Charlotte Gainsbourg "Rest", Warner Music Poland, premiera: 17.11.2017 r.
Kolorowy ptak brytyjskiego popu powraca z nową muzyką. Bardzo czekałem na ten krążek. I powiem Wam, że warto było. Stylistyczna różnorodność jest tu niebywała. Nie zaznacie nudy, gwarantuję. Paloma świetnie odnajduje się zarówno w klasycznych, czasem podniosłych balladach, jak i nowoczesnych popowych kawałkach. Zaznacie tu wruszeń, ale będziecie mieć też okazję, by potańczyć. A wszystko pod znakiem najwyższej producenckiej jakości.
Pod koniec października na playliście prezentowałem promujący album utwór "Crybaby" (http://www.mjuzz.pl/piosenka-tygodnia-portugal-the-man-feel-it-still/). Na drugiego singla wybrano "Guilty". To niekoniecznie dobra decyzja wydawcy, bo na krążku są bardziej chwytliwe piosenki. Do moich ulubionych należą tytułowy "The Architect", "Still Around" i "WW3".
Warto sięgnąć po wersję deluxe, na której znalazły się 4 dodatkowe utwory, w tym przebojowe "Tonight's Not the Only Night" i "My Body".
Paloma Faith "The Architect", Sony Music Entertainment, premiera: 17.11.2017 r.
Nie planowałem sięgać po tę płytę, dopóki pewnego dnia przypadkiem nie usłyszałem kawałka "Hiding In The Water". Totalne in plus zaskoczenie. I zauroczenie. Nagle zmieniło się moje wyobrażenie o Marinie. Bo bez cienia przesady mogę powiedzieć, że udało jej się nagrać niebanalny, nowoczesny album; utrzymany w stylistyce pop, ale subtelnie zahaczający o muzykę house. Brakowało i wciąż brakuje takich pozycji na polskim rynku.
A wszystko zaczęło się półtora roku temu od utworu "On My Way". Trochę niedoceniony, a już pokazywał, w jakim kierunku Marina będzie podążać. "Takin' Ya Rock Out" – kolejna odsłona płyty – był chyba zbyt hardcorowy, by spodobać się nad Wisłą. Moim ulubionym numerem jest klubowe "Sin". Mocne, wyuzdane. A przy tym bardzo świeże. To taki kawałek, który z powodzeniem mógłby (gdyby dać mu taką szansę) podbić europejskie parkiety.
Ostatnio posypało się na Marinę wiele hejtu (nie śledzę celebryckich portali, więc nie wiem, o co dokładnie poszło). Mam jednak wrażenie, że nikt w swoich wypowiedziach nie odniósł się do płyty. To trochę tak jakby Marina istniała w oderwaniu od muzyki. A dziś właśnie muzyka powinna ją definiować, nie fakt bycia żoną Wojciecha Szczęsnego.
Marina "On My Way", e-Muzyka, premiera: 17.11.2017 r.
W zasadzie już po pierwszym albumie było wiadomo, że Sam Smith to artystyczna najwyższa półka. Oczekiwania wobec następcy wydanego przed dwoma laty "In The Lonely Hour" były co najmniej spore. No i 3 listopada tego roku wszystko stało się jasne. "The Thrill Of It All" zasługuje na najwyższe noty. Ostrzegam, że po pierwszych przesłuchaniach możecie dojść do wniosku, że wieje tu nudą, a poszczególne kompozycje utrzymane są w podobnym lirycznym tonie. Warto dać im jednak szansę, a z każdym kolejnym odsłuchem staną się Wam bliższe. Bo to utwory pełne emocji. Jednym z moich ulubionych jest przepiękne, poruszające "Pray". Sam śpiewa: "I've never believed, and you know, but I'm gonna pray". Nie ma tu żadnego udawania, ja temu kolesiowi wierzę. Singlowe "Too Good at Goodbyes" prezentowałem jakiś czas temu na playliście (http://www.mjuzz.pl/piosenka-tygodnia-jessie-ware-midnight/). Mocnym punktem jest "No Peace", brawurowo wyśpiewane w duecie z debiutującą fantastyczną Yebbą (jeszcze będzie o niej głośno, Mjuzz wie co mówi!). Ilekroć słucham tego utworu, mam ciary.
Dobrze się stało, że Sam Smith nagrał taką nienowoczesną płytę. Bo jest bardzo prawdziwa, a o to dziś coraz trudniej.
Sam Smith "The Thrill Of It All", Universal Music Polska, premiera: 03.11.2017 r.
Dlaczego Krawczyk? Bo pomyślałem sobie, że upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie znałem twórczości Boba Dylana, więc pojawia się okazja, by nadrobić zaległości. Dwa – dostaję od razu polskie wersje autorstwa Daniela Wyszogrodzkiego, a przełożyć piosenki barda (laureata nagrody Nobla) to jednak coś więcej niż skorzystać z translatora. Wreszcie nie mogę nie przyznać, że mam do Krawczyka sentyment. To legenda polskiej muzyki rozrywkowej. Zawsze gdzieś tam był, tworzył mniejsze lub większe przeboje. Cieszy, że teraz zwrócił się w stronę ambitnego repertuaru. Mógł nagrać kolejną płytę z popowymi szlagierami, wybrał Dylana. Szkoda, że na singla wybrano utwór "Będę Twój dzisiaj wieczorem" ("I'll Be Your Baby Tonight"), bo to dość oklepana kompozycja, w dodatku parę lat temu przypomniana przez De Mono w tłumaczeniu "Nasza jest cała ta noc". A na nowym albumie Krawczyka są o niebo lepsze interpretacje Dylana, że wspomnę choćby o otwierającym krążek "Odpowiedź zna wiatr" ("Blowin' In The Wind"), "Być z Tobą sam na sam" ("To Be Alone With You") czy "Och, siostro" ("Oh, Sister").
Nie macie jeszcze pomysłu na prezent gwiazdkowy? Płyta Krawczyka będzie miłym zaskoczeniem – nie tylko dla Waszych rodziców
Krzysztof Krawczyk "Wiecznie młody. Piosenki Boba Dylana", Sony Music Entertainment, premiera: 10.11.2017 r.