Najnowsze
Gdy moja znajoma dowiedziała się, że Noa koncertowała w Warszawie, westchnęła: "I ja o tym nie wiedziałam? Mam jej całą dyskografię.". A ja na koncercie 1 grudnia w warszawskim Teatrze Studio znalazłem się trochę przypadkiem, nie znając repertuaru tej izraelskiej artystki. Kojarzyłem tylko, że w 2009 r. Noa w duecie z Mirą Awad reprezentowała Izrael podczas Eurowizji, wykonując w trzech językach (angielskim, arabskim i hebrajskim) utwór "There Must Be Another Way".
Noa to pseudonim artystyczny Achinoam Nini. Urodzona w Izraelu, dorastała w Stanach Zjednoczonych. Egzotyczną urodę zawdzęcza jemeńskim korzeniom. Nagrała już – uwaga! – ponad 15 albumów. Śpiewa, pisze teksty, gra na perkusji, gitarze i pianinie. Kobieta-orkiestra. Poza działalnością muzyczną angażuje się w działalność społeczną, w tym w kwestie dotyczące dialogu między Izraelem a Palestyną.
Warszawski koncert odbył się w ramach "Siesta w Studio" – cyklu koncertów artystów prezentowanych przez Marcina Kydryńskiego w radiowej Trójce. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, ale już od pierwszych dźwięków wtopiłem się w intymny, kameralny świat piosenek Noa. Bo tylko w takim entourage mają swoją siłę. Bardzo szybka nawiązana została nić porozumienia pomiędzy sceną a widownią. Publiczność miała m. in. za zadanie zaśpiewać razem z Noa wers jej najbardziej znanego przeboju "I Don't Know", powtarzając w różnych tonacjach i na różne sposoby, niczym echo, słowa: I Don't Know. Cudowny był ten szeptem śpiewający, trochę onieśmielony chór, do którego też miałem przyjemność należeć
A później zrobiło się jeszcze bardziej ciepło i rodzinnie. Noa opowiadała o swojej muzyce, o inspiracjach, o ludziach, którzy byli/są dla niej ważni (m. in. o polskim papieżu Janie Pawle II), o pierwszym koncercie w Polsce, jaki przed dwudziestu laty zagrała w Sali Kongresowej. Publiczność miała okazję usłyszeć kilka piosenek z nowego albumu "Love Medicine". Był autorsko zinterpretowany cover "Eternal Flame". O sile głosu artystki przekonało ciarki na ciele wywołujące wykonanie "Ave Maria". Noa potrafi bawić się konwencją – jazzową, bluesową, musicalową, o czym również można było się przekonać na warszawskim koncercie. Choć na scenie towarzyszył jej zespół w składzie Gil Dor (gitary), Gadi Seri (instrumenty perkusyjne), Adam Ben Ezra (kontrabas), wielokrotnie akompaniowała wespół z nimi, grając na bębnach (niesamowite poczucie rytmu!) i innych instrumentach.
Tego wieczoru Noa przyniosła radość – nie tylko mnie, ale całej publiczności zgromadzonej na widowni Teatru Studio. Świadczyły o tym długie owacje na stojąco. I wszyscy wychodzili jacyś tacy uśmiechnięci…