Najnowsze
Muzyczny świat zszokowała wiadomość o nagłej śmierci Prince'a. To kolejny z wielkich, który odszedł w ostatnim czasie – wykruszają się idole naszego dzieciństwa. Miałem cholerne szczęście, że w 2011 roku pojechałem do Gdyni na openerowy festiwal, gdzie główną gwiazdą był Prince. Po koncercie wydałem na facebooku oficjalne oświadczenie o treści: "Ponad 2-godz. show, w tym 4 wyjścia na bis i 9 dodatkowych kawałków. Mega energia i ciary na całym ciele Umarł Król, ale Prince ma się świetnie
To poważne wyznanie, ale… właśnie byłem na najlepszym koncercie w swoim życiu.". Nie było w tym grama przesady. Nigdy nie zapomnę magicznego momentu, gdy nagle zgasły wszystkie światła, a na scenie zamigotały złote gwiazdy. To kostium Prince'a dawał taki blask. I choć później uczestniczyłem w wielu różnych muzycznych wydarzeniach, nawet spektakularne show Madonny czy Beyonce nie dały rady przebić tamtego koncertu. Prince nie potrzebował dodatków – był tak charyzmatycznym i przyciągającym uwagę muzykiem, że wszystko dookoła mogło nie istnieć.
Nie uważam się za eksperta od dyskografii Prince'a. Ogarnięcie całej muzycznej spuścizny, jaką pozostawił,może się dziś okazać karkołomnym zadaniem. 39 albumów długogrających to całkiem pokaźna kolekcja. Pomijając największe hity artysty – z "Kiss", "The Most Beautiful Girl In The World" czy "Purple Rain" na czele – szczególnym sentymentem darzę kilka późniejszych perełek, które może nie były tak popularne, ale odcisnęły piętno na kształtowaniu mojej muzycznej wrażliwości. Po dziś dzień chętnie wracam do znakomitej wersji "Betcha by Golly, Wow" (1996 r.) z repertuaru Connie Stevens (później The Stylistics) czy wydanego w 1999 r. utworu "The Greatest Romance Ever Sold". W prowadzonych przeze mnie w tamtym czasie zeszytowych notowaniach list przebojów ten ostatni piastował wysokie pozycje
W 2004 r. swoją premierę ma tytułowy singiel z 28. albumu Prince'a "Musicology", a dwa lata później jeden z ciekawszych nagranych przez niego kawałków – utrzymany w zupełnie innej niż dotychczas stylistyce "Black Sweat".
W styczniu tego roku ukazał się ostatni album Prince'a zatytułowany "Hit n Run Phase Two". Był kontynuacją wydanego we wrześniu 2015 r. "Hit n Run Phase Two". Uczciwie przyznaję, że nie sięgałem po te ostatnie wydawnictwa. Wydawały mi się zbyt niszowe i trudne. Poza tym jakoś mało się o nich mówiło. Teraz wiem, że mam co nadrabiać – wykrętów nie będzie.